Władysławowo

Do Władysławowa pierwszy raz pojechaliśmy w 1995 roku. Mieszkaliśmy w malutkim pokoju na ul. Żytniej. Początkowo miałam jechać z mamą i Maćkiem. Ale jak ciocia usłyszała, że jedziemy nad morze, to się szybko zdecydowała na przyjazd. 
W następnych latach mieszkaliśmy na ul. Sportowej. Przez lata u tych samych gospodarzy (na studiach ze znajomymi też tu przyjechaliśmy). Chodziliśmy na plażę (zarówno podczas deszczu jak i słońca, w dzień, w nocy), zwiedzaliśmy miasto oraz bliższą i dalszą okolicę, chodziliśmy na różne imprezy, spotkania, pływaliśmy kutrem "Maria II". Uczestniczyliśmy w pierwszym odsłonięciu Alei Gwiazd Sportu.
W okolicy był namiot "Camela", w którym odbywały się koncerty. Pewnego razu w nocy wróciłyśmy z bandamką dla Maćka.
Byliśmy też na wystawie węży i gadów.
Aniołki :)
Byliśmy również w Słowińskim Parku Narodowym w Łebie na ruchomych wydmach - piaskach. Długo do nich szliśmy, ale doszliśmy.
Tylko raz w życiu byłam na w wesołym miasteczku na kolejce górskiej. I więcej nie planuję. A przynajmniej przez ostatnie czternaście lat uniknęłam tego. Maciek koniecznie chciał przejechać się kolejką. Tata oczywiście się zgodził. Niech sobie idą. Mi to nie przeszkadzało. Ale nagle: 
Tata: "Kasia, idziesz z nami"  
Kasia: "Ale po co???"
Tata: "Bo musisz mi pomóc przy Maćku"
Już nic nie powiedziałam. Zabrakło mi słów. Zresztą i tak nic by dyskusja nie dała. Lepiej było się skupić na przeanalizowaniu ile czasu ten zjazd będzie trwał, ile stromizm jest itd. Kalkulacje nie wypadły najgorzej. Poszliśmy ... i więcej nie pójdę. Do dziś się zastanawiam w czym ja miałam tacie pomóc. Po prostu mnie zabrał, bo sam czuł się niepewnie, a tak córeczkę można do pionu ustawić :) A Maciek był zachwycony. Już kiedyś w Warszawie zabrali mnie na jakąś karuzelę ... - pewnych rzeczy szybko się uczę.
Idziemy na ścięcie
Już po ...
I jeszcze mamę namówił na balerinę - karuzelę. Chociaż muszę przyznać, że łatwo dała się namówić. Niby ci nasi rodzice rozsądni, ale tego dnia to się nie popisali. Balerina kręciła się i przechylała we wszystkich możliwych kierunkach. Normalnie ludzie tylko siebie muszą utrzymać, a ona jeszcze Maćka trzymała. Oczywiście Maciek był zadowolony, a mama była w szoku :) - ale było co wspominać :) 


Po śmierci taty raz może dwa razy byliśmy we Władysławowie.